Wzięłam łyk, zamknęłam oczy i nasiąkałam burzą. Tak po prostu. Jej intensywnym zapachem, zdecydowanymi odgłosami i ciszą, która co jakiś czas koiła grzmiące miasto. Krople deszczu uderzały o parapet okna, a ja leżałam jak zaczarowana obok wtulonego psa, z jego czułym pyszczkiem na moim brzuchu. Wyczuwałam jego uspokojony oddech, przyjmowałam łagodne ciepło, którym emanował. Razem lepiej przeżywa się każdą burzę. I wierzcie lub nie, ale przez te krótkie 10 minut odpoczęłam bardziej niż przez długie 10 dni spędzonych w najdalszych i najbardziej egzotycznych zakątkach świata. Dla mnie najpiękniejszym kontynentem przez te kilka chwil był mój pokój - moje okno, łóżko i mój pies. I burza, która dobrze wiedziała kiedy się zjawić... . Tak niewiele potrzeba, żeby odetchnąć, zrozumieć, poczuć i zapamiętać. Niewiele potrzeba, aby znowu docenić życie. Wystarczy umieć się zatrzymać, wsłuchać w otoczenie. Choć na chwilę. Niby nic wielkiego, ale właśnie o takich drobnych rzeczach zdarza nam się zapominać najczęściej. Szukamy daleko, podczas gdy wszystko to, co potrzebne jest tak blisko - tuż za rogiem, pod nosem, na wyciągnięcie dłoni, w zasięgu wzroku. Uczę się uważności. Bardzo polecam ;)
![]() |
Burzowa Wola |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz