czwartek, 13 marca 2014

Sam na sam. Z wiosną za rękę.

Stokrotki z Murzasichle. '12
Widziałam wczoraj pierwsze stokrotki, bez opamiętania liczyłam ich drobne płatki... . I nie mogłam przestać się nimi zachwycać! Podczas półgodzinnego spaceru chyba milion razy witałam się z wiosną. Tyle magii, świeżości, uśmiechu i roztargnienia mieści się w kilkunastu minutach oddychania wiosną! Kocham ją. Bo rozbudza ten świat. Nawet mój pies podskakuje jakoś wyżej, jakby chciał odgryźć kawałek słońca :) (prawie mu się to udaje!). 

Przemierzając tak kolejne alejki, przeskakując kolejne płytki chodnikowe, ani na chwilę nie przestaję się uśmiechać. Jak zwykle, obserwuję też ludzi, których mijam. I pomimo słońca, budzącego się życia, zapachu rodzącej się na nowo ziemi, dostrzegam tak wiele twarzy przytłoczonych, poważnych, zdystansowanych. Jakby ci wszyscy ludzie obawiali się zedrzeć z siebie ciężkie, zimowe ubrania i łapać ulotne oddechy.

Po dzisiejszym spacerze znowu wiem, że radość, szczęście, uśmiech - one nie przychodzą z zewnątrz, ale zawsze z naszego wnętrza. Wszystkie ozdoby tego świata nie rozpromienią nas, nie uszczęśliwią, jeśli brakuje nam blasku wewnątrz. Tak samo jest z wiosną. Żadne jej cuda nie sprawią, że nagle zaczniemy być szczęśliwi, jeśli sami nie uważamy się za wartych tej wiosny, tego słońca, kwiatów i śpiewających skowronków.

Więc niech ta wiosna - zamiast przyczyną wielkiego szczęścia - stanie się po prostu pobudką, beztroskim pretekstem, motywacją do zmian, do pracy nad sobą. Niech otworzy nam oczy, uszy i serca, bo wciąż za mało doceniamy siebie i to, co daje nam świat. Niech nauczy nas skupiać uwagę na tym, co najważniejsze... i niekoniecznie materialne ;) Wystarczy zacząć dostrzegać małe rzeczy, próbować je na nowo odkrywać. Zamiast kolejny raz wbijać wzrok w telefon, przyjrzyjmy się, jak rośnie trawa i rozkwita stokrotka. Zamiast znowu przeglądać poranną prasę i kolorowe ulotki, delektujmy się głębokim zapachem kawy, który rozpieszcza nozdrza bądź delikatnym smakiem kostki czekolady, której pozwolimy leniwie rozpływać się na koniuszku języka.

Warto uczyć się czerpać radość z bycia ze sobą sam na sam. A wiosna niech wreszcie nam to uświadomi i skłoni do życia, a nie smutnej wegetacji. Trzeba nam już zrzucić te ciężkie okrycia! Ja, choć czasem nieporadnie, wciąż uczę się rozpinać niepokorne guziki. I z każdą kolejną wiosną coraz bardziej lubię siebie :)

Warszawa '14. Stokrotki o 15:30. Całe 105 płatków. Majstersztyk.
Wiosno, dziękuję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz